Przeskocz do treści

Nowa władza – nowa zabawa

2 listopada 2015

motyw2

Znamy wynik wyborów do parlamentu. Wynik, który chyba nie jest zaskoczeniem dla nikogo. Polska polityka dryfuje coraz bardziej w stronę skrajnej prawicy. Nie będzie to w żadnym wypadku kolejny lament nad zwycięstwem PiS. Każda partia u władzy, czy to SLD, PO czy PiS, warta jest tyle samo – dokładnie tyle ile są w stanie zapłacić ci, którzy chcą ją kupić. Tym razem PiS. Co z tego ? – mógłby ktoś zapytać – przecież poprzedni skład sejmu nie był lepszy. Zabrakło SLD i Palikota? Tym lepiej. W najmniejszym stopniu nie były to partie lewicowe a Leszek Miller powinien być postawiony przed sądem, za przyzwolenie na działanie w Polsce więzień, w których CIA nielegalnie torturowało niewinnych ludzi podejrzanych o terroryzm. I nie tylko za to. Postpezetpeerowska pseudolewica wreszcie odpadła od przysłowiowego koryta. Swoją drogą to ciekawe, że partia która w drugiej połowie lat 90 wygrywała wybory z przewagą porównywalną do tej, którą ma teraz PiS trafia w niebyt. Gdzie są te miliony głosujące niegdyś na postkomunę? Oczywiście są teraz wzorowymi antykomunistami i głosują na PiS lub innego Kukiza – „raz sierpę raz młotę”.

Ten artykuł nie jest również kolejnym apelem o przebudzenie się tej części społeczeństwa, która straciła już jakiś czas temu kontakt z rzeczywistością i pod sztandarem walki z nieistniejącą „komuną” radośnie przyklaskuje coraz to nowszym pomysłom skrajnie prawicowych polityków. Nie jest też apelem o ludzkie uczucia do tych, którzy płyną już w tym kierunku tak bardzo, że nie wahają się mówić otwarcie o obozach koncentracyjnych dla uchodźców i sądach wojennych dla „lewaków”. „Kula w łeb”, „eksterminacja” – to popularne pomysły wśród starszych i młodszych internautów „wyklętych”. Tak więc „kula w łeb” a obok „Katyń pamiętamy!” (widać marzy się powtórka) i Jan Paweł II. Nie apelujemy do tych ludzi, ponieważ żaden apel nie dotrze do głowy fanatyka. Chcieliśmy natomiast zwrócić uwagę na dwie kwestie, które łatwo mogą zginąć wśród szumu medialnego i powyborczego krzyku.

Pierwsza rzecz to koniec możliwości, by lansować się na zbuntowaną opozycję. Partie, ruch nacjonalistyczny, faszystowskie bojówki, prawicowe media – wszystkie one wielki wysiłek włożyły w kreowanie siebie jako głosu uciśnionego społeczeństwa, ruchu antyrządowego, wręcz antysystemowego. Było to o tyle łatwe, że Polska znajdowała się przez osiem lat pod rządami Platformy Obywatelskiej. A czym jest PO? Prawicowcy powiedzą zapewne „lewakami” i może nawet naprawdę w to wierzą. W rzeczywistości Platforma jest partią o korzeniach konserwatywno-libertariańskich i jeśli już chcemy dzielić scenę polityczną na prawicę i lewicę to znajduje się raczej po jej prawej stronie. Wierni doktrynie neoliberalnej i kapitalizmowi, z samej swej natury są antylewicowi – globalny kapitał nie lubi takiego „psucia gospodarki” jakie stanowią świadczenia socjalne czy prawa pracownicze. Stąd polityka PO wobec związków zawodowych, stąd likwidowanie świadczeń, uelastycznianie rynku pracy czy ułatwienia dla wielkich korporacji. Jak zawsze, wprowadzanie w życie doktryny neoliberalnej dla większość społeczeństwa kończy się pogorszeniem warunków życia, niepewnością i stanem społecznej anomii. A to powoduje napięcia społeczne i w końcu wyprowadza ludzi na ulice. Prawica zagarnęła dużą część tego niezadowolenia i zagospodarowała je na swoją korzyść. Wykorzystała gniew ludzi po to, by na ich plecach sięgnąć po władzę. Udało się im. W tym momencie kończy się możliwość grania na cierpieniu społeczeństwa. Nie ma już możliwości nazywać siebie antysystemowym. Tak samo media. Od kilku lat zdecydowana większość czasopism na rynku prasowym to tytuły ekstremistycznej prawicy. Niezliczona ilość tygodników z błędami ortograficznymi w nazwie, niezliczona ilość portali internetowych, blogów. Armia internetowych troli. Programy telewizyjne i „celebryci” w rodzaju Pośpieszalskiego. I wszyscy oni przez ostatnie lata stawiali siebie w roli ofiary reżimu, w roli ostatniego głosu wolności, ciemiężonych dziennikarzy wydobywających na światło dzienne prawdę. „Dziennikarzy wyklętych”. Twierdzenie, że jest się ciemiężonym, w sytuacji kiedy 80% prasy w tym kraju dzień w dzień wtłacza ludziom do głów prawicowe i nacjonalistyczne treści, wymaga sporych umiejętności ekwilibrystycznych. Lub po prostu bezczelności. W tym samym czasie czasopisma lewicowe praktycznie nie istnieją (przez rok takim pismem był Przekrój ale redaktor naczelny został przez wydawcę usunięty). Teraz gdy media należą do nich (dochodzi państwowe TVP), teraz gdy cała władza należy do PiS – koniec z opozycją. Teraz każdy okrzyk „Rząd na bruk” będzie okrzykiem w ich kierunku. Oczywiście ataki będą odpierane w stylu, który pamiętamy – wszystko będzie winą „układu”, anarchistycznych olimpijczyków rzucających butelkami w nacjonalistyczne marsze z odległości kilometra i masonerii. Z pewnością też aby rozbroić społeczeństwo rząd jeszcze bardziej będzie mamił nas patriotyzmem, marszami, kościelnymi krucjatami, będzie straszył wrogami wewnętrznymi i zewnętrzmymi, gender, migrantami, terroryzmem i upadkiem cywilizacji białego człowieka. Gniew ludzi zwróci się przeciw rządzącym a ci nie będą mieć skrupułów by ratować się szczując jedną część społeczeństwa przeciw drugiej. Tak musi się stać ponieważ taka logika kieruje skrajną prawicą i dobrze być na to gotowym.

Druga kwestia, którą poruszymy jest konsekwencja prawej strony. Wielu z nas jest przyzwyczajonych do tego, że konsekwentne poglądy i działanie to coś wartościowego. Oczywiście jako ludzie rozwijamy się przez całe życie i często nasze zapatrywanie na pewne sprawy zmienia się wraz z wiekiem lub okolicznosciami w jakich się znajdujemy. Dlatego powinniśmy akceptować zmianę czyjegoś punktu widzenia, nawet jeśli zmiana czasem jest radykalna. Mamy prawo zmienić nasze zdanie, więc tym bardziej powinniśmy być wyrozumiali dla innych. Ale wszystko ma swoje granice, bo gdy ktoś zbyt lekko przeskakuje z jednej skrajności w drugą, oznacza to najczęściej, że jest zwyczajnym oportunistą. Jak się to ma do naszych ulubieńców – bojowych antykomunistów i piewców „naturalnego porządku”? Działalność swoją prowadzą oni pod hasłem walki z komunizmem i układem dawnych działaczy PZPR. Wg prawicowej mitologii komuna nigdy nie upadła a te same środowiska zniewalają Polskę od 1945 roku. To nie miejsce na dyskusję o racjonalności tych teorii. Zresztą, bynajmniej to nie zdrowy rozsądek decyduje o popularności owych, można nawet zaryzykować stwierdzenie, że przeciwnie. Nie było to jednak nigdy przeszkodą dla ich wyznawców, ponieważ spiskowe teorie często mają cechy religijnej wiary – nie liczą się dowody, prawdopodobieństwo jakiegoś zdarzenia lub świadectwa mu zaprzeczające. Jesteśmy my – „wierni” i cała reszta, którą należy zwalczyć. Uparcie więc lansuje się twierdzenia, których w żaden sposób nie można udowodnić. Oskarżenia wobec wielu osób nie opierają się na żadnych podstawach. Ciężko nawet wskazać logikę tych ataków, nie jest ważne kto co robił w rzeczywistości ale to czy popiera jedynie słuszną linię. Jeśli nie, oznacza to, że jest częścią „układu”, „lewakiem”, „komunistą” lub nawet „stalinistą”. Zupełnie ślepi na prawdziwe źródło nierówności społecznych i w najmniejszym nawet stopniu niedostrzegający przyczyn i skutków globalnych procesów, mylą swoje fobie z prawdą. Ideologom prawicy bardzo łatwo przychodzi wydawanie wyroków. Dziwne natomiast jest, że będąc bardzo surowymi dla innych, są jednocześnie bardzo pobłażliwi dla ludzi w swoich szeregach. Jeśli dawny stalinista jest dziś nacjonalistą, może spać spokojnie.

Najbardziej bodaj znany jest przypadek Bolesława Piaseckiego. Przed wojną był jednym z założycieli ONR-u, po wojnie na czele Stowarzyszenia Pax wspierał reżim stalinowski, dokładając do tego nacjonalistyczną porcję antysemityzmu, najbardziej nasiloną w roku 1968 gdy popierał frakcje Mieczysława Moczara w prowadzeniu antysemickiej i antyinteligenckiej nagonki. Od roku 1965 do swojej śmierci w 1979 zasiadał w sejmie PRL. W latach 1971-79 był członkiem Rady Państwa – organu, który pełnił funkcję głowy państwa i co charakterystyczne dla totalitorazmu – skupiał w sobie władzę ustawpdawczą, wykonawczą i sądowniczą. Ale bynajmniej nie jest to odosobniony przypadek – poniżej kilka wybranych osób aktywnych w tropieniu „komunizmu” we współczesnej Polsce:

Andrzej Kryże – wiceminister sprawiedliwści w rządach PiS 2005-07 – sędzia w stanie wojennym, organizowal również usuwanie sędziów wydających w tym czasie zbyt łagodne wyroki. Członek PZPR od lat 70 do 1989.
Zbigniew Wasserman – minister w rządzie PiS 2005-07 i koordynator służb specjalnych – komunistyczny prokurator (prowadził m.in. śledztwa przeciw członkom Niezależnego Zrzeszenia Studentów).
Jędrzej i Maciej Giertychowie – odpowiednio dziadek i ojcie Romama Giertycha – obaj poparli wprowadzenie stanu wojennego przez gen. Jaruzelskiego. Maciej Giertych ponadto w latach 1986-89 był członkiem Rady Konsultacyjnej przy gen. Jaruzelskim. Wielokrotnie w dobie reżimu atakował środowiska opozycyjne, równie często ponawiał poparcie dla Jaruzelskiego aż do…1989 roku, kiedy to reżim upadł.
Jan Kobylański – pupil Ruchu Narodowego – peerelowski dyplomata w Ameryce Południowej.
Krzysztof Czabański – mianowany przez PiS prezesem zarządu Polskiego Radia w 2006 roku – członek PZPR w latach 1967-80.
Wojciech Jasiński – minister skarbu w rządach PiS i poseł z ramienia tej partii – czlonek PZPR w latach 1975-82.
Stanisław Kostrzewski – były skarbnik PiS i główny doradca gospodarczy Jarosława Kaczyńskiego – członek PZPR w latach 80 (przyznaje że był w partii ale nie potrafi podać w jakich latach).
Ryszard Siewierski- zastępca komendanta głównego policji w poprzednim rządzie PiS- członek PZPR do 1990, w latach 1987-90 był zastępcą szefa rejonowego urzędu spraw wewnętrznych w Jeleniej Górze ds. polityczno-wychowawczych.
Bohdan Poręba – reżyser, publikował antylewicowe teksty m.in. w „Naszym Dzienniku”, popularny w kręgach TV Trwam – działał w Towarzystwie Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, był współzałożycielem stowarzyszenia „Grunwald”, które w okresie stanu wojennego atakowało działaczy Solidarności i wspierało dyktaturę gen. Jaruzelskiego. Jako jeden z nielicznych głosował na ostatnim zjeździe PZPR przeciwko rozwiązaniu tej partii, której był członkiem od 1969. W czasah PRL-u reżyser na usługach reżimu, sparodiowany m.in. w filmie „Miś” i serialu „Alternatywy 4”.
Bogusław Wolniewicz – profesor filozofii, popularny w mediach Tadeusza Rydzyka – wielki krytyk wszelkich odmian lewicowości ale dopiero od 1990 roku. Wcześniej nie przeszkadzało mu to być od 1956 do 1981 roku członkiem PZPR. W ostatnim czasie zrobił się wokół niego szum medialny za sprawą wypowiedzi nt migrantów, gdzie stwierdził m.in. że „ich łodzie należy zatapiać”. W czasie trwania reżimu określał Solidarność jako „szkodliwą organizację anarchosyndykalistyczną”.
Jerzy Nowak – stały współpracownik mediów Tadeusza Rydzyka, tropiciel „lewactwa” i żydowskich spisków – w latach 1972-74 sekretarz ambasady PRL w Budapeszcie. Autor reżimowych publikacji potępiających powstanie na Wegrzech w 1956 roku. W latach PRL-u członek Stronnictwa Demokratycznego – „inteligenckiej przybudówki” PZPR.
Bolesław Tejkowski – faszystowski polityk popularny w latach 90, wydawca pisma „Narodowiec” – w roku 1956-57 członek Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Krakowie, członek PZPR w latach 1951-57. Znany w tego, że wielokrotnie składał donosy do SB na ludzi, z którymi był skonfliktowany.

Część z tych osób nie żyje, ale inni wciąż wespół ze swoimi prawicowymi kolegami miotają oskarżenia na „wrogów ojczyzny”. Co daje tym ludziom prawo rozliczania innych? Ano to, że obecnie znów dobrze zaadoptowali się do sytuacji politycznej. Czasy totalitaryzmu spędzili w bezpiecznych objęciach matki-partii. Część z nich aktywnie uczestniczyła w represjonowaniu opozycji i potępianiu krytyków realnego socjalizmu. Wielu z tych, którzy dziś krzyczą o antykomuniźmie i żydowskich spiskach miało swój udział w licznych peerelowskich nagonkach antysemickich. Wreszcie wielu robi dziś to samo co robili wtedy – zajmuje się walką z realną opozycją i protestem społecznym, stygmatyzując przy tym tych ostatnich jako „lewaków” – dokładnie tak jak to robili w poprzednim systemie (słowo „lewak” zostało wymyślone w ZSRR, gdzie Lenin i Stalin a później kolejni sekretarze używali go wobec anarchistów i socjalistów walczących z totalitaryzmem bolszewików). Jakie płyną z tego wnioski? Z jednej strony smutne, z drugiej wywołujące gniew, z trzeciej mobilizujące do działania. Są ludzie, którzy odnajdą się w każdym totalnym systemie, bez względu na to czy tym o nomenklaturze komunistycznej czy nacjonalistycznej. Ponieważ system potrzebuje takich ludzi. Takich, którzy nie będą mieli skrupułów, by stawać po stronie silniejszych przeciw słabszym. „Każdy rząd jest wrogiem swojego narodu”, każdy rząd by utrzymać się przy władzy będzie dążył do wytworzenia jak najsilniejszych podziałów w społeczeństwie, tak byśmy zwalczając się nawzajem nie stanowili dla niego zagrożenia. Jutro dowiesz się, że jest źle przez imigrantów; pojutrze, że przez ukrytych komunistów; popojutrze przez niewierzących; aż któregoś dnia dowiesz się, że to ty jesteś problemem – bo myślisz samodzielnie, masz swoje zdanie, bo wierzysz w wolność, lub po prostu dlatego, że potrzebny będzie nowy wróg. Nie ma co chować głowy w piasek, nie ma co narzekać i widzieć wszystkiego w czarnych barwach. PiS czy PO – każdy rząd jest wasalem wielkiego kapitału i jego interesów będzie bronił kosztem obywateli. Ludziom kochającym wolność nigdy nie było łatwo. Nikt nikomu nie dał żadnych praw za darmo, wszystko trzeba sobie wywalczyć. Mamy wiele atutów, których skrajna prawica nie dostrzega i to one stanowią naszą siłę. Nie odrzucamy nikogo, tworzymy społeczności gdzie każdy może znaleźć dla siebie miejsce, gdzie każdy może uczestniczyć w podejmowaniu decyzji, gdzie każdy jest traktowany z szacunkiem. Nie jesteśmy oślepieni nienawiścią, nie działamy hierarchicznie, nie mamy liderów, nie działamy dla zysku, na codzień tworzymy świat jaki chcemy widzieć za oknem. I będziemy o niego walczyć z każdą władzą.

motyw1

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz